I znowi długo mnie tu nie było, ale nadszedł czas na powrót! Ostateczny Z przyjemnością witam Was ponownie na moim blogu, który przez jakiś czas uśpiłam, ale teraz wracam z nową energią, nowymi pomysłami i świeżym spojrzeniem na to, co chcę z Wami dzielić. To był dla mnie czas potrzebny na regenerację, zdobycie nowych doświadczeń i zrozumienie, jak ważne jest to miejsce dla mnie. Ponadto nie ma co się oszukiwać przez nawał pracy oraz spraw osobistych dopadł mnie po prostu kryzys twórczy.

Natchnienia szukam zawsze i wszędzie, a teraz na dodatek zaczynam moją najpiękniejszą porę roku. Spacery, czyszczenie głowy z codziennego zamętu mogą być inspiracją. I są.

Na blogu będziecie mogli spodziewać się wielu nowości. Blog trochę się zmieni i odświeży się. Tematem przewodnim będzie na pewno hand made, ale będą też zdjęcia, polecanie odwiedzonych miejsc, porady, recenzje a może nawet przepisy - czyli lifestyle dla każdego i w każdym wieku. Będzie coś jeszcze, ale to już zostawię na później. Na pewno będzie to rękodzieło. Tyle mogę zdradzić.

Chciałabym także bardziej zaangażować Was, moich czytelników, w życie tego bloga. Proszę o Wasze sugestie, pytania i opinie. Czekam na Wasze komentarze pod wpisami lub w wysłanych wiadomościach. Stawiam na nowo także swoje sociale i tam też będziecie mogli podzielić się ze mną sowimi uwagami. 

Chciałabym, aby to miejsce ożyło, żeby zbudowała się tu społeczność . Wielkie plany, wiem, być może za wielkie jak na bloga, który zasnął na dłużej niż tatrzański niedźwiedź. 
Ale może się uda? Trzymacie kciuki?
Pierwsze zdjęcie na blogu jest z dziejszego spaceru, w Warszawie był wyjątkowo piękny dzień. Jesień już złoci liście, niebo jest jeszcze cudownie błękitne i gdzie nie gdzie można jeszcze się nacieszyć zielenią. Trzeba łapać te chwile, zapisywać sobie w głowie, żeby potem przetrwać dżdżyste dni.

Ale, żeby nie było, że taki leń ze mnie ostatni, poniżej pokaże Wam dwie błyskotki, bransoletki - które powstały w międzyczasie. Ok, było ich trochę więcej, ba!, były nawet kolczyki, ale ich nie utrwaliłam.

Pierwsza turkusowa to najprawdziwsze fasetowane turkusiki. Powstały na specjalne życzenie mojej mamy, jeszcze latem. One są naprawdę malutkie, 3 mm i ten mały złoty firepolish kamyczek - ma tylko przypominać, że turkusy najpiękniej prezentują się w duecie ze słońcem.

Przepraszam, że zdjęcie nie ma jakości tip top, ale było robione na szybko telefonem. Nie byłam przekonana,  czy aby na pewno będę się nim dzielić. Chciałam zachować na wszelki wypadek.



Druga bransoletka to już mój ukochany wypleciony własnoręcznie sznur z koralików toho. Kolorystycznie dobrane na oko, dla wielbicielki kolorów brązowych, rudych i bursztynowych. Każda bransoletka to inna historia. Nie zapisuję za bardzo wzorów, nie chcę ich powielać. Moje bransoletki mają być indywidualne, dobrane do właścicielek, które będą je nosić. Dlatego zawsze pytam o to jaki styl ubierania się ktoś preferuje, jaka gama kolorów jest najprzyjemniejsza w odbiorze. Kolory dobieram tonacjami, to daje wiele możliwości, nieoczekiwanych połączeń i na pewno gwarantuje, że drugiej, takiej samej nie będzie.



Tymczasem, do zobaczenia i do przeczytania

#blogowanie #handmade #rękodzieło #pomysłynaprezentyDIY #prezentyświąteczne






Komentarze

Popularne posty