Od dłuższego czasu chciałam napisać tekst, który wyrazi to co kołatało mi się w myślach od bardzo dawna. Musiałam jednak pewne rzeczy w sobie przetrawić i  ułożyć w słowa. Nie chcę by było banalnie. Chcę aby było prawdziwie.

Niedługo minie rok od czasu gdy stworzyłam Art Flavours. Zrobiłam coś dla siebie, powstało miejsce gdzie będzie spokój, piękno, pasja i radość. To moja odpowiedź na dość tragiczne wydarzenia sprzed paru lat, które do dziś są moją codziennością. Zacznijmy jednak od początku. W 2008 roku, gdy wydawało mi się, że życie mam w miarę już poukładane, wydarzył się w naszej rodzinie okropny wypadek. Mój mąż doznał tak silnego ataku astmy, że doszło do zatrzymania krążenia. Tuż przed wypadkiem, który zastał nas w środku nocy byliśmy normalną, czteroosobową rodziną ze śpiącymi maluchami w swoich łózkach i bardzo szczęśliwym małżeństwem. A potem pamiętam tylko jak gorąco prosiłam los aby mój mąż który dosłownie umierał mi na rękach – nie odszedł na zawsze.
Wyprosiłam…pogotowie, OIOM, śpiączka. Z tamtego czasu pamiętam, że praktycznie nocowałam w szpitalach. Pamiętam mocne aż do bólu, bicie serca za każdym razem gdy wchodziłam po schodach w szpitalu, liczenie oddechów, doszukiwanie się jakichkolwiek znaków jego powracającej świadomości. Rozmowy z lekarzami, którzy owszem byli bardzo ciepli i wspierający ale nie pozostawiający nadziei. Nie płakałam do czasu gdy poszłam odebrać jego obrączkę. Tę którą powinien mieć na palcu, tę którą sama na ten palec mu wsunęłam podczas naszego ślubu, tę obrączkę trzymała teraz w ręku kompletnie obca mi kobieta. Pokwitowałam jej odbiór i wyszłam ze szpitala. Usiadłam na krawężniku pod szpitalem i rozpłakałam się jak dziecko. Potem znów długo nie płakałam – okazało się, że dzieci mają zapalenie oskrzeli ale w związku z tym co stało się z ich Tatą zostaliśmy zatrzymani w szpitalu. Kolejny miesiąc nie mieszkałam w domu, jeździłam pomiędzy szpitalami, tak skupiona nad kolejnymi diagnozami, tym co trzeba załatwić, gdzie szukać pomocy. Dean na szczęście już się wybudził ale jego stan co chwila albo się pogarszał albo poprawiał. Nigdy nie miałam pewności co przyniesie kolejna godzina czy dzień. Nie  pamiętam ile razy się z nim żegnałam w myślach, jednocześnie nie zgadzając się aby odszedł. Totalny rollercoaster emocji. Potem On mi powiedział, że chyba to Go właśnie trzymało przy życiu. Dzieci, całe szczęście doszły do siebie. Dnia wypisu ich ze szpitala jednak nie pamiętam, bo dostałam dziwnej, ostrej gorączki która rano zniknęła. Podobno to mogła być reakcja na stres. Najważniejsze, że były zdrowe i bezpieczne.
Z tamtego okresu pamiętam jeszcze jedno – miałam mocno posiniaczone dłonie i nadgarstki. Wiecie dlaczego? Jeżdżąc pomiędzy szpitalami miałam co chwila ataki paniki, silne duszności, stany bliskie omdlenia aby więc utrzymać świadomość szczypałam po się żyłach. Po prostu dzięki temu nie pozwalałam sobie na odpłynięcie. Wytrzymałam.
Dean nigdy nie odzyskał pełnej sprawności, sukcesem okazało się to, że przeżył. Po NZK zostało mu czterokończynowa spastyczność mięśni. Choroba, która całkowicie zmienia życie, eliminuje z życia i przez którą – potrzebuje 24h opieki na dobę. Choroba zmieniła całe nasze życie, musiałam podjąć wiele decyzji których nie chciałam. Musiałam nauczyć się z  nią żyć, radzić sobie. Taka choroba strasznie pogrąża rodzinę, nie tylko emocjonalnie. Nagle stanęłam przed wielką ścianą problemów i kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Gdzie szukać drzwi? Czy w ogóle w tej ścianie są jakieś drzwi? Było źle, było naprawdę bardzo źle, zdawałam sobie z tego sprawę…tyle, że ciągle z tyłu głowy miałam przeczucie, że znajdę jakieś wyjście, że nie może być aż tak źle.  Miałam rację.
Ludzie… Pamiętam ludzi, prawdziwych przyjaciół, którzy stanęli obok mnie i bardzo mnie wspierali. Pojawili się nowi przyjaciele, nie wiadomo skąd, jakby czekali tuż za rogiem aby mi pomóc. I pomogli. Dzięki nim  po czasie chaotycznej szamotaniny emocjonalnej – gdzie byłam zdolna tylko gasić tzw. pożary zaczęłam systematycznie odgruzowywać swoje życie. Dean leżał w ośrodku opiekuńczym – byłam pewna że jest bezpieczny. Dzieci mieszkały u dziadków bezpieczne i zadbane. Ja mogłam zacząć działać. Pierwszym krokiem do uleczenia mojej sytuacji było to, że dostałam stabilną pracę. W tym samym czasie zaczęłam wraz  przyjaciółmi mocną kampanię charytatywną dla Deana. Fundacje, zbiórki etc, etc, etc., kolejne spotkania i rozmowy co jeszcze możemy zrobić – do dziś jestem wdzięczna tylu osobom, którzy nas w tym czasie wsparli nie tylko finansowo. To był naprawdę szalony czas. Fanatstycznie pozytywny. Bo pomimo celu - każdy sukces koljnej akcji to był pozytywny zastrzyk i napędzał mnie do dodatkowego działania.
Dodatkowo spłacałam swoje zobowiązania, odzyskałam prąd w domu (tak, tak żyłam bez prądu od listopada do maja) i co? Nie wyobrażacie sobie jak można się cieszyć z włączenia pralki lub odkurzacza. To też było mega pozytywne, pamiętam jak szczebiotałam koleżance do słuchawki jaka jestem szczęśliwa.
Było trudno, oj cholernie trudno ale stabilizacja powoli stawała się coraz bardziej realna. Dziś po ponad 6 latach jestem w zupełnie innym miejscu. Zaakceptowałam to jak wygląda moje życie. Nie jestem zachłanna, cieszę się tym co mam.

Po co powstał ten tekst? Myślicie, że jestem kolejna osobą, która chce się pożalić na własne życie?
Nie! Tekst powstał po to aby pokazać Wam, że naprawdę można. Można i trzeba zacisnąć zęby i że jak sięgamy dna to tylko po to aby przykucnąć i z całej siły się od niego odbić. Jesteśmy sami odpowiedzialni za nasze życie i to co z nim zrobimy. Każdy z Was ma taką siłę o jaką się nawet nie podejrzewacie. Uwierzcie mi. Czas nam sprzyja, czasem pewne decyzje trzeba odłożyć na przysłowiowe jutro. Aż w któryś poranek, pojawi się rozwiązanie.
Powinniśmy wierzyć też w ludzi, pomimo tego, że ktoś nas kiedyś zranił lub zawiódł. Tacy ludzie nie są ważni. Ważni są Ci, którzy przy nas trwają. Bo to nie wstyd, że potrzebujemy pomocy. Ktoś czasem komuś musi podać rękę. Bądźcie więc uważni – może ktoś taki obok Was jest?
 Zasada „Podaj dalej” świetnie się sprawdza.

I na koniec -  jesteście ważni Wy. Każdy z nas. Najważniejsze to odnaleźć własny rytm i żyć zgodnie z nim. Bez frustracji, że coś nam się nie udało. Nie szkodzi uda się kolejnym razem. Znajdźcie też czas na ból i łzy – zdrowo jest się  czasem oczyścić ze złych emocji, znajdźcie w sobie uśmiech to nie grzech być szczęśliwym. I kochajcie swoich bliskich – bez nich nie istniejemy.

Tekst ten publikuję w miejscu gdzie piszę zazwyczaj miłe i pogodne teksty. Robię to specjalnie, bo to jak wybrałam żyć nie jest iluzją – ja właśnie tak żyję. I to miejsce tez jest dla mnie ważne. Cieszę się wszystkimi dobrymi rzeczami. Nie wpuszczam do życia złych emocji i złych ludzi. Mam do tego prawo.  A to że z natury jestem przezorna skutkuje tym, że buduję sobie schron na ewentualny złe czasy…które wiem, że przetrwam, choć mam nadzieję, że nie nadejdą.

A tymczasem juz niedługo opiszę Wam kolejne nowości, które powstały w ostatnie upalne wieczory -takie np jak ta bransoleta:-)




Komentarze

  1. Anonimowy7/21/2015

    Kasiula, super tekst!!! Buziaki i czekam niecierpliwie na to, kiedy w końcu uda nam się spotkać. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziulka Kochanie dziekuję. Spotkanie pewnie już jakoś po wakacjach. Na pewno się jakoś zmówimy :-)

      Usuń
  2. Dobrze było Panią tu spotkać... :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy7/21/2015

    Tyle emocji... Jestes dla mnie wzorem Sis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Sis dzięki. Wielkie dzięki Kochana. To był bardzo trudny tekst dla mnie. Buziaki.

      Usuń
  4. Podziwiam ogromną siłę :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również serdecznie pozdrawiam :-)

      Usuń
  5. Ogromny szacunek!
    A bransoletka prześliczna :)
    zapraszam do mnie :) huabecx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :-) i za szacunek i za bransoletkę:-) już za chwilę nowe prezentacje na blogu...ale jeszcze wskoczę do Ciebie ba bloga:-)

      Usuń
    2. Aha, już widzę że dodam Twojego bloga do ulubionych. Jak ja lubię takie inspiracje:-) piękne wnętrza i piękne stylizacje.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty