Chyba już wspominałam, że ostatnie tygodnie to był trudny czas. Trochę złych wydarzeń, za mało słońca, za ponuro i za smutno. Próbuję się jakoś regenerować ale chyba jeszcze potrzebuję więcej czasu. Jakiś czas temu, ktoś zupełnie mi nieznajomy zapytał mnie co oznacza bycie hedonistką z przekory ( taki opis mam przy swojej galerii na pinterest) - uwierzcie mi ja naprawdę dobrze przemyślałam ten opis. Świadomie i z całą mocą wierzę w to, że naszym największym celem życia, dążenie jest do tego aby życie było przyjemne, rozkoszne, że mimo wszystko trzeba unikać cierpienia i bólu. Nie, nie kojarzy mi się to z egoizmem. Dlaczego? Dlatego, że wyobrażam sobie, że absolutnie każde zdarzenie w życiu, jest katalizatorem kolejnego wydarzenia - a w dużej mierze zależy od nas jakie ono będzie. I świadomie piszę to jako osoba, która ma całkiem sporą tragedię za sobą. Walczę nieustannie, wielokrotnie czułam się jak przeciągnięta po bruku ale wstawałam nawet gdy w myślach dudniło mi jedno " cholera, już mam dość" Nie będę Wam wypisywała motywacyjnych i wzniosłych banałów - bo ja w nie, nie wierzę. Dochodzę do pewnych swoich prawd sama, nawet gdy to musi dłużej potrwać. Nauczyłam się, że na pewne rzeczy potrzeba czasu a gdy wydarza się coś paskudnego albo zmieniam stan rzeczy natychmiast albo czekam na to aż wróci mi energia. Uczę się przede wszystkim siebie. Na dziś wiem, że jedną z tych rzeczy dzięki którym nabieram energii, jest blog, kontakt z Wami i tworzenie mam nadzieję, pięknych rzeczy. Mam też i inne miejsca i przestrzenie w których ładuję swoje baterie. W tym miejscu jednak nie o tym :-)
Oczywiście, że wciąż we mnie jest wiele niepewności, czasem gorszych myśli - Ci co mnie blisko znają - wiedzą, że potrafię zahaczyć o dół głęboki niczym rów mariański, ale wiedzą też, że sama z tego wychodzę, wspinam się i wtedy daję radę - na tyle ile potrafię. Ja do zmiany potrzebuję dobrego samopoczucia i marzeń by "... zmienić fałsz i banał, życia, co byle jak trwa.." dlatego Art Flavours chyba po trochę jest taką własną autoterapią, nie tylko na poprawienie sobie humoru wyższą samooceną i kwitnących myśli pt " no kto, jak nie ja" - nie absolutnie nie. Wchodząc w świat rękodzieła poznałam też wspaniałych pełnych pasji ludzi :-) - a to leczy, bo przyjemność jaką mam z przebywania i z rozmów z fantastycznymi osobami - jest prawdziwą rozkoszą.

Dziś próbując i szukając dobrego nastroju, otworzyłam swoje pudełka i kompletnie zafokusowałam się kabaszonami, które ostatnio nabyłam. Dlatego dziś trochę im Wam przedstawię, w różnej technice i formie. 

Zacznijmy od ślicznego wisiorka, zawieszki w stylu vintage na miedzianej bazie. Oczywiście przysiadł się do niego jeden ze ślicznych aniołków, który mam nadzieję mnie strzeże:-) To śliczna, mała ozdoba, pięknie wyglądać będzie na prostym, długim łańcuszku.


Zostańmy jeszcze na chwilę w moim ulubionym stylu. Znowu postanowiłam przełamać obowiązujące kanony i zmieniłam bransoletkę z koralików. Jej  delikatnie wrzosowy kolor idealnie zgrał się z cieniami medalionu i i wydaje mi się, że zachowałam dzięki temu vintage style. Chciałam, aby nie było za bogato, ani za strojnie, żeby miała swój niepowtarzalny styl i była troszkę inna. Moja:-)
Specjalnie pozostawiłam taką długość łańcuszka, aby pięknie układała się na dłoni - co sądzicie o tym pomyśle?



Kolejna bransoletka to powrót do tego co kocham absolutnie czyli kamieni. Biały kamień, muszla 10 mm połączony został z czarno białą zawieszką z wizerunkiem Wieży Eiffla. Powstała w nawiązaniu do jednego z fanpage'y na facebooku, który uwielbiam przeglądać " Któregoś dnia się pomylę i zamiast wrócić do domu, polecę do Paryża" :-) 
Myślę o tej bransoletce jak o symbolu marzenia. Wszak kolor biały, podstawowa barwa, symbolizuje marzenia - a gdzie najpiękniej można marzyć - w Paryżu właśnie:-)
Proszę o to ona w całej okazałości i zbliżenie na zawieszkę:-)




Kończąc dzisiejszy wpis, myślę sobie tak , że najpiękniejsze bajki napisali ludzie, dlatego to my decydujemy jakie rodzaj zakończenia wybierzemy. Czy popłyniemy z prądem, obijając się przy tym mocno a może jednak trochę pod prąd, z życiową przekorą, własnym zdaniem i szaleńczą ciekawością świata? 
Co wybieracie?


Komentarze

  1. Anonimowy3/17/2015

    Paryżanka i dama vintage są śliczne ale wisiorek najpiękniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paryżanka jest świetna

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty