Wczoraj obiecałam Wam kilka zdjęć z pięknie przystrojonej Warszawy. Będą zdjęcia i będzie dziś bardzo osobisty tekst ode mnie...bardzo...

A więc dzień zaczął się spokojnie, wypiłam kawę, zjadłam śniadanie i pojechałam do męża, dziś Dean ma urodziny. Dlaczego musiałam pojechać do męża, pewnie nie wszyscy z Was znają naszą historię, więc dla przypomnienia  link  O DEANIE, to prawda trochę nas życie poszarpało jednak staramy się bardzo chronić i dbać o naszą rodzinę. 


Może też właśnie poprzez to co się stało jest we mnie taki silny pociąg do celebracji każdej chwili, każdego dnia, każdego smaku  życia. Żeby przeżyć wszystko jak najintensywniej. Moją rodzinę kocham najbardziej na świecie. Mam najlepszego i najcudowniejszego męża. Zawsze imponował mi swoim hartem ducha, odwagą, wiedzą,  przy nikim innym nie czułam się tak bezpiecznie jak przy nim...i tak, zdarzyło mi się to co rzadko się zdarza - miałam i mam największą miłość na świecie. Mojego Rycerza, który zawsze chronił swoją Królewnę. Warto było czekać aby ktoś taki jak On pojawił się w moim życiu. Myślę sobie, że jestem szczęściarą, że Go mam. Jestem też szczęściarą bo mamy razem dwóch wspaniałych chłopców i jestem dumna, że to Dean jest ich ojcem. A Oni są największą radością naszego życia. Wiem, nadużywam słowa szczęście ale tak faktycznie jest i było tak,  Dean odnalazł mnie tu w Polsce i dzięki temu mam własną bajkę. I chyba dlatego ciągle wierzę, w jej szczęśliwe zakończenie...nadzieja jest jedną z trzech cnót, pamiętacie jak to jest ...Wiara, Nadzieje, Miłość...choroba wywróciła nasze życie do góry nogami, było, jest czasem bardzo ciężko, teraz to ja muszę Go bronić i dbać o Niego ale przecież jest się w życiu razem na dobre i na złe.

Długo szukałam miejsca gdzie znajdę przestrzeń na oddech, naładowanie się pozytywną energią, potwierdzę sobie że mogę zrobić coś jeszcze dodatkowo w moim życiu i to miejsce tu - jest jedną z tych przestrzeni a ja jestem zdeterminowana na to aby ten mój oddech był naprawdę głęboki. Cieszę się, że to co robię podoba się tylu osobom, Deanowi też się podoba, dziś gdy pokazałam mu zdjęcia - powiedział mi, że jest ze mnie dumny:-). A uwierzcie mi, mój mąż zawsze był surowym ale rzetelnym krytykiem tego co robię.

I tak spędziliśmy wspaniały dzień razem, przytuleni do siebie, wystarczy mi tylko, że jestem obok Niego a dostaję od razu  kolejny zastrzyk energii tak mocny, że mogę przenosić góry i mocno walczyć dalej. Rozmawialiśmy, planowaliśmy co dalej. Byliśmy.

Wracając do domu zatrzymałam się na Nowym Świecie i poszłam w stronę Karkowskiego Przedmieścia aż doszłam do Placu Zamkowego. Zrobiłam obiecane Wam  zdjęcia, a że  było jeszcze w miarę jasno więc spektakularnych efektów nie ma ale i tak poczułam nastrój. Myślę, że jak chłopcy przyjadą zobaczyć te cuda będą zachwyceni. Bo ja już jestem.

A Wy teraz wiecie  skąd wczorajsze natchnienia na lśniące kryształy. :-)

Na poczatek delikatnie mieniące się drzewka z Krakowskiego Przedmieścia i wielki prezent




Dalej było równie pięknie i bardzo kolorowo.Trochę miałam przyznam ochotę wdrapać się na ten fotel ale potem pomyślałam, że powygłupiam się tak, jak będą chłopcy. Podejrzewam, że będą mieć niezłą zabawę z figli Mamy:-)


No i na koniec ślicznie, wielobarwnie skrząca się choinka. Zrobić tam zdjęcie bez tzw bohaterów drugiego planu, strasznie trudno - no ale jakoś się udało. A na elewacji Zamku widać padające śnieżynki - efekt świetlny niesamowity.


A potem jeszcze pobłądziłam na paru jarmarkach i kiermaszach świątecznych. Z biżuterią, handmade, gotującymi się potrawami, tkaninami. Wszędzie pachniało grzanym winem i piernikami. Aż w końcu zastał mnie wieczór, poganałam więc przemarznięta do domu.

To był naprawdę dobry dzień! Nasz dzień.

A teraz czas usiąść do warsztatu bo znowu plączą mi sie nowe pomysły w głowie. Do zobaczenia już niedługo na blogu:-)



Komentarze

  1. Anonimowy12/08/2014

    Kaśka, świetnie piszesz. To kolejny talent...- Gratuluję!
    Deana mocno ściskamy. Trzymajcie się!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty